Wszystkie kostki się trą jak głupie, bez względu na firmę. Osobiście mam tak, że jak gram w domu to nie ścieram. A podczas koncertu to idą od razu do śmieci.
Big Stubby 3mm (ta fioletowa, bo szare nylonowe trą się momentalnie) zdarła mi się w ciągu jednego koncertu (ok 45 min). Jeszcze dopóki powierzchnia jest śliska to ok, ale potem jest z górki. Najgorzej, że pod koniec koncertu odkruszył się znaczny kawałek czubeczka i trzeba było grać bokiem.
Kiedyś dostałem parę kostek sygnowanych przez Krzyśka Misiaka (gra na nich do dziś). Produkcja Ernie Ball, prosto z USA, grubość 1mm. Kostka taka starła się podczas nagrywania zaledwie trzech powtórek kawałka w programie Kuby Wojewódzkiego. Jak się starł czubek grałem bokami, a po programie dopiero zauważyłem, że jeszcze starłem skórę na palcu wskazującym i się krew lała. Aż zostawiłem to na pamiątkę:
A kostki do grudniowego numeru sam wybierałem i mając za sobą prawie 20 lat grania i setki setek przemielonych kostek zupełnie nie mogę się zgodzić z zarzutami o "szajs" czy "kiepską jakość". Przykrość mi Panowie sprawiliście.